Każdy z nas chce podążać za duchem
czasu. Mam na myśli wszelkie nowinki technologiczne i szeroko pojętą informatyzację
całego świata. Praktycznie wszyscy nasi znajomi mają komputer z dostępem do
Internetu, pragną mieć najnowszy telefon czy też mp4. Technologia poszła tak do
przodu, że możemy to wszystko mieć w jednym urządzeniu, np. tablecie lub
iPhonie. Lecz jak to wszystko ma się do studiowania na Uniwersytecie Opolskim?
Jest to najmłodszy uniwersytet w
Polsce, ale niektórzy mogliby mu zarzucić, że funkcjonuje jeszcze w zeszłej
epoce. Oficjalnie o statusie studenta świadczy legitymacja, która na naszej
uczelni wciąż ma klasyczną (bądź jak kto woli – starodawną) tekturową formę. W
sesji każdy żak musi mieć przy sobie słynną zieloną książeczkę, zwaną indeksem.
I to właśnie w nim kompletuje wszystkie swoje oceny z zaliczeń i egzaminów. Czy
nie byłoby wygodniej wprowadzić na nasz uniwersytet elektroniczne legitymacje i
indeksy?
Problem wydaje się być na czasie,
ponieważ rektor elekt Stanisław Sławomir Nicieja podczas swojej kampanii
wielokrotnie zaznaczał, że pragnie podnieść rangę Uniwersytetu Opolskiego do
takich placówek akademickich jak m.in. UWr czy UAM w Poznaniu. Szanse mamy,
gdyż uczelnia dysponuje dobrym zapleczem dydaktycznym i co najważniejsze
systematycznie się rozwija. Na kampusie powstał Orlik, Studenckie Centrum
Kultury, poszczególne budynki podlegają remontom, a w planach jest budowa
profesjonalnej hali sportowej. To wszystko może kusić potencjalnych przyszłych
studentów. Lecz co z tą elektroniczną administracją?
Obie strony byłyby zadowolone.
My-studenci nie marnowalibyśmy tyle czasu na staniu w kolejkach do dziekanatu lub
w oczekiwaniu na uzyskanie wpisu do indeksu. Panie w dziekanacie nie musiałby
co chwilę mówić: „proszę, dzień dobry, do widzenia” do każdego studenta, tylko
na spokojnie wykonywałyby swoją pracę za pomocą komputera. Może wtedy
nadszedłby kres stereotypom, że panie w dziekanacie są mało sympatyczne? Lepiej
nie ironizujmy tyle.
O ile na opolskim podwórku Uniwersytet
odstaje w kwestii plastikowych legitymacji (reszta uczelni wprowadziła nowe
legitymacje), o tyle funkcjonuje u nas słynny USOS. Czy jest ktoś, kto nie
najadł się nerwów, nie obgryzał paznokci i nie używał niecenzuralnych słów przy
styczności z tym systemem? W zależności od kierunku i wydziału na którym się
studiuje, studenci w różny sposób korzystają z tego "dobrodziejstwa". Niektórzy
logują się tylko na w-f, inni dodatkowo na lektoraty czy też kursy zmienne.
Chyba tylko szczęśliwcom udało się bez problemu zapisać na te zajęcia, o
których marzyli. Wiadomo, że dużo zależy od szybkości łącza internetowego.
Jednak nie jest to jedynym problemem. Ów kłopot, to przeciążający się serwer.
Co ciekawe, w planach jest zapisywanie
się za pomocą USOSa na wszystkie zajęcia, seminaria i egzaminy. Na innych
uczelniach taki system funkcjonuje już od jakiegoś czasu. Początkowo miały
miejsce problemy natury czysto technicznej, jednak z czasem wszystko zaczęło
działać sprawnie. Liczymy na to, że na Uniwersytecie Opolskim obejdzie się bez
większych problemów i każdy żak na spokojnie będzie mógł zapisać się na
zajęcia, zamówić książkę, czy też sprawdzić swoje oceny, siedząc wygodnie w
domu i pijąc ulubioną herbatę. J
Rektor elekt obiecał studenckim elektorom, że zajmie się również tymi strasznymi legitkami. Przypilnujemy i miejmy nadzieję, że szybko będziemy cieszyć się plastikami. Swoją drogą, gdyby te legitki były dodatkowo kartą ubezpieczeniową albo służyła również do wstępu na kampus (gdyby udało się go zamknąć dla nieproszonych gości)? Możliwości jest wiele, technologia nie powinna zawieść. A z ludźmi to różnie bywa ;)
OdpowiedzUsuńWszystko jest do zrobienia :) w innych miastach takie legitymacje służą m.in. za kartę biblioteczną, bądź bilet miesięczny na tramwaje lub autobusy.
OdpowiedzUsuń