środa, 11 kwietnia 2012

UO w dobie informatyzacji


Każdy z nas chce podążać za duchem czasu. Mam na myśli wszelkie nowinki technologiczne i szeroko pojętą informatyzację całego świata. Praktycznie wszyscy nasi znajomi mają komputer z dostępem do Internetu, pragną mieć najnowszy telefon czy też mp4. Technologia poszła tak do przodu, że możemy to wszystko mieć w jednym urządzeniu, np. tablecie lub iPhonie. Lecz jak to wszystko ma się do studiowania na Uniwersytecie Opolskim?
Jest to najmłodszy uniwersytet w Polsce, ale niektórzy mogliby mu zarzucić, że funkcjonuje jeszcze w zeszłej epoce. Oficjalnie o statusie studenta świadczy legitymacja, która na naszej uczelni wciąż ma klasyczną (bądź jak kto woli – starodawną) tekturową formę. W sesji każdy żak musi mieć przy sobie słynną zieloną książeczkę, zwaną indeksem. I to właśnie w nim kompletuje wszystkie swoje oceny z zaliczeń i egzaminów. Czy nie byłoby wygodniej wprowadzić na nasz uniwersytet elektroniczne legitymacje i indeksy?
Problem wydaje się być na czasie, ponieważ rektor elekt Stanisław Sławomir Nicieja podczas swojej kampanii wielokrotnie zaznaczał, że pragnie podnieść rangę Uniwersytetu Opolskiego do takich placówek akademickich jak m.in. UWr czy UAM w Poznaniu. Szanse mamy, gdyż uczelnia dysponuje dobrym zapleczem dydaktycznym i co najważniejsze systematycznie się rozwija. Na kampusie powstał Orlik, Studenckie Centrum Kultury, poszczególne budynki podlegają remontom, a w planach jest budowa profesjonalnej hali sportowej. To wszystko może kusić potencjalnych przyszłych studentów. Lecz co z tą elektroniczną administracją?
Obie strony byłyby zadowolone. My-studenci nie marnowalibyśmy tyle czasu na staniu w kolejkach do dziekanatu lub w oczekiwaniu na uzyskanie wpisu do indeksu. Panie w dziekanacie nie musiałby co chwilę mówić: „proszę, dzień dobry, do widzenia” do każdego studenta, tylko na spokojnie wykonywałyby swoją pracę za pomocą komputera. Może wtedy nadszedłby kres stereotypom, że panie w dziekanacie są mało sympatyczne? Lepiej nie ironizujmy tyle.


O ile na opolskim podwórku Uniwersytet odstaje w kwestii plastikowych legitymacji (reszta uczelni wprowadziła nowe legitymacje), o tyle funkcjonuje u nas słynny USOS. Czy jest ktoś, kto nie najadł się nerwów, nie obgryzał paznokci i nie używał niecenzuralnych słów przy styczności z tym systemem? W zależności od kierunku i wydziału na którym się studiuje, studenci w różny sposób korzystają z tego "dobrodziejstwa". Niektórzy logują się tylko na w-f, inni dodatkowo na lektoraty czy też kursy zmienne. Chyba tylko szczęśliwcom udało się bez problemu zapisać na te zajęcia, o których marzyli. Wiadomo, że dużo zależy od szybkości łącza internetowego. Jednak nie jest to jedynym problemem. Ów kłopot, to przeciążający się serwer.
Co ciekawe, w planach jest zapisywanie się za pomocą USOSa na wszystkie zajęcia, seminaria i egzaminy. Na innych uczelniach taki system funkcjonuje już od jakiegoś czasu. Początkowo miały miejsce problemy natury czysto technicznej, jednak z czasem wszystko zaczęło działać sprawnie. Liczymy na to, że na Uniwersytecie Opolskim obejdzie się bez większych problemów i każdy żak na spokojnie będzie mógł zapisać się na zajęcia, zamówić książkę, czy też sprawdzić swoje oceny, siedząc wygodnie w domu i pijąc ulubioną herbatę. J

2 komentarze:

  1. Rektor elekt obiecał studenckim elektorom, że zajmie się również tymi strasznymi legitkami. Przypilnujemy i miejmy nadzieję, że szybko będziemy cieszyć się plastikami. Swoją drogą, gdyby te legitki były dodatkowo kartą ubezpieczeniową albo służyła również do wstępu na kampus (gdyby udało się go zamknąć dla nieproszonych gości)? Możliwości jest wiele, technologia nie powinna zawieść. A z ludźmi to różnie bywa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko jest do zrobienia :) w innych miastach takie legitymacje służą m.in. za kartę biblioteczną, bądź bilet miesięczny na tramwaje lub autobusy.

    OdpowiedzUsuń